Krótka historia Upartego Raubrittera

Krótka historia Upartego Raubrittera

Czytacie to? Ha! Cudownie. To oznacza, że właśnie zostaliście świadkami wkroczenia Upartego Raubrittera na nowy etap krętej, rozbójniczej ścieżki, a mianowicie… ma własną stronę internetową! Dotychczasowa przygoda sudeckiego rycerza-rozbójnika ograniczała się do tworzenia treści na portale społecznościowe, co przez nieco ponad dwa lata, od stycznia 2021 roku, zaowocowało opisaniem dziesiątek tematów i dotarciem do setek czytelników – na tę chwilę facebookowy profil Uparty Raubritter szczyci się liczbą obserwujących przekraczającą 1,7 tysiąca! Dziękuję Wam za nieustanne trwanie u mego boku! Teraz zaś opowiem Wam, jak to wszystko się zaczęło…

Jaką przewagę nad dorosłymi mają dzieci? Tak, tak… Nie muszą chodzić do roboty i za nic płacić, bo wszystko stawiają rodzice, ale nie do końca o to mi chodziło. Dzieci – przynajmniej te sprzed epoki wszechobecnego internetu – są pchane naprzód przez niedającą zaznać spokoju ciekawość. Zadają tysiące pytań i snują rozważania na tematy, które wielu zmagającym się z trudami powszedniego życia dorosłym dawno już nie zaprzątają głowy. Interesuje je każdy pagórek, krzak, dziura w ziemi, kamień. Podejść, dotknąć, zajrzeć, podnieść, wbiec pod górę, by po chwili zbiec w dół… Jakież to dziecięce życie pełne jest przygód i ekscytujące!

Lata lecą, człowiek dojrzewa, priorytety ulegają zmianom… Któż by chciał trwonić swój cenny czas na zabawy dobre dla dzieciaków, gdy trzeba zapłacić rachunki, wyremontować mieszkanie, zadowolić pracodawcę, zrobić zakupy, ugotować obiad, umyć kibel… uff! Wiecie, jaka jest największa tragedia dorosłego przedstawiciela gatunku ludzkiego? Zaprzepaszczenie napędzającej pierwsze kilkanaście lat człowieczego życia energii, ciekawości świata i pierwotnej radości czerpanej z prostych czynności. Ale, ale… To, że coś uległo zagubieniu, nie oznacza, że przepadło na zawsze! Tak właśnie zaczyna się historia Upartego Raubrittera.

Długiej przygody niełatwe początki…

Trudy schyłku młodzieńczego żywota, liczne wybory dokonywane na poczet niosącej nadzieję przyszłości, parę niefortunnie obranych ścieżek, kilka mocnych zwrotów akcji i jedna długa, otwierająca oczy przygoda, która może nie do końca pokazała mi, czego chciałbym od życia, aczkolwiek na pewno umożliwiła zrozumienie, czego w owym życiu bym nie chciał. W ten oto sposób, zbliżając się ku schyłkowi trzeciej dekady mojego czasu na Ziemi, posiadłem prawdziwy Skarb.

Jeśli przed oczyma Waszej wyobraźni rozpostarł się obraz papierowego kuponu z sześcioma poprawnie zakreślonymi liczbami bądź zawierający informację o spadku po zmarłym wujku z USA list, muszę Was zawieść i rozwiać te powabne rojenia. Za ów Skarb uważam po prostu… odzyskanie dziecięcego sposobu postrzegania świata, który powrócił do mnie z peeełną mocą! Czy widzieliście kiedyś zamieszkującego wielkomiejską betonową dżunglę psa, którego właściciele po raz pierwszy zabrali na prawdziwą, pełną zapachów i nieograniczonej przestrzeni łąkę, a następnie spuścili go ze smyczy? Jeśli definicja czystej radości byłaby obrazem, tak właśnie by ona wyglądała.

Zasmakowawszy wolności, nie chciałem jednak, tak jak ten pies, dać się na powrót zamknąć w klatce – wiedziałem już, że muszę znaleźć sposób, aby wyrwać się na zewnątrz, zostawić ciasnotę i mrok nazbyt poukładanego życia za sobą, obrócić je w ledwie mgliste wspomnienie słusznie minionej przeszłości. W ten oto sposób przyszło mi do głowy: a może by tak zostać przewodnikiem i pokazywać ludziom te wszystkie rzeczy, które mnie samego tak fascynują? Wychowany w cieniu murów górskiej warowni w Bolkowie, w młodości karmiący swą wyobraźnię solidnej grubości tomami literatury fantasy, za cel obrałem sobie zamek Książ, jako że przewrotny los rzucił mnie akurat do Wałbrzycha. Czy udało mi się zrealizować plan?

No jasne, że tak! W końcu jestem uparty. Jest grudzień roku 2018. Nie bez stresu ani trudności, rozpoczynam pracę jako przewodnik w trzecim największym zamku w Polsce. Pierwsze moje macanie się z zawodem ma formę dorywczą, gdyż jednocześnie zmagam się z pracą na etat w całkiem dobrze płatnej, aczkolwiek znienawidzonej pracy. Czuję, że to nie wystarcza. Gdy w październiku 2019 roku pojawia się okazja, by zasilić załogę strzegącego północnych rubieży Gór Sowich zamku Grodno, nie waham się ani przez sekundę, nawet kosztem boleśnie odczuwalnego obniżenia dochodów.

To tutaj, w murach średniowiecznej, naznaczonej duchem renesansu rezydencji uczę się prawdziwego przewodnictwa, wyrabiam sobie swój styl i dochodzę do wniosku, że pomimo trudności wynikających ze skrajnie introwertycznej natury, radzę sobie całkiem nieźle i… hmm… w sumie mógłbym zająć się tym na poważnie. W międzyczasie, dla ukierunkowania rozpierającej mnie energii, wpadam na pomysł powołania do życia Upartego Raubrittera, by także słowo pisane uczynić narzędziem mej pracy.

Równolegle z rozpoczęciem warty na Grodnie zapisuję się na organizowany przez PTTK Sudety Zachodnie kurs na przewodnika górskiego sudeckiego klasy III, konsekwentnie brnąc raz obraną ścieżką. Czy mogłem wówczas zdawać sobie sprawę, że ta konkretna edycja kursu przejdzie do historii jako najdłuższa z dotychczasowych ze względu na zafundowane przez pewnego wirusa wywrócenie świata do góry nogami? Po niemal trzech latach obfitujących w wycieczki i wykłady, przez jakiś rok przetykane również pracą w Sudeckiej Zagrodzie Edukacyjnej, docieramy do punktu zwrotnego opowieści, czyli… trwającego trzy dni państwowego egzaminu weryfikującego nabytą wiedzę! Lipca 2022 roku nigdy nie zapomnę. Stres, gorączkowe próby nauki na ostatnią chwilę i potężna dawka kosmicznego farta, towarzyszącego mi zawsze w kluczowych momentach życia. Udało się. Jestem przewodnikiem sudeckim.

I co dalej z tym wszystkim zrobić?

Czy telefony rozdzwoniły się od razu po zdanym egzaminie? Bądźmy realistami… Tak! Linia była gorąca, kalendarz aż do końca listopada zapełniony! Zdziwieni? Okazuje się, że kilka lat przepracowanych w turystyce i nawiązane znajomości przyniosły obfite owoce. Mamy koniec marca 2023 roku, kolejny wiosenno-letni sezon tuż, tuż (choć obfite opady śniegu, które oglądam przez okno pisząc te słowa, zdają się rychłemu nadejściu wiosny przeczyć). W tym miesiącu założyłem własną działalność gospodarczą, kalendarz pęka w szwach, ja zaś naiwnie liczę, że pomimo tego odnajdę czas na publikowanie (i rower!). Jak dotąd daleki jestem od wywieszenia białej flagi i żywię się nadzieją, że zajrzycie tu nie raz, nie dwa, by wraz ze mną odbyć wirtualną podróż po sudeckich zakątkach.

A może wolelibyście spotkać się osobiście? Wybrać się na wędrówkę z przewodnikiem z krwi i kości? Co powiecie na nocne zwiedzanie Sokołowska? Śledźcie moje profile na facebooku oraz instagramie, by nie przegapić informacji o nadchodzących wycieczkach! Jeśli dobrnęliście aż tutaj, do wieńczącego krótką historię Upartego Raubrittera akapitu, wypada podziękować Wam za wytrwałość! Mam nadzieję, że Was nie zawiodę, a każdy kolejny wpis będzie miał w sobie to coś, co przyciągnie Waszą uwagę na tyle, byście zechcieli zapoznać się z jego treścią. : )

Uszanowanko dla Was, Miłosz

14 komentarzy

Powodzenia Uparty Raubritterze. Nie zapomnij w swych rozbojach najechać (nie raz jeden) na Twój gród rodzinny, w którym to Bolko I, syn Bolesława II Łysego nie bez przyczyny Rogatką zwanego, zamczysko gotyckie wybudował. Zważaj wszak abyś tak jak Jan z Czernej żywota poprzez swe niecne rozboje nie zakończył jeno dobrymi uczynkami się sławił.

Dziękuję za wspaniałą wycieczkę! To najlepszy przewodnik jakiego znam! Rewelacja!

No super podoba mi się takkie dązenie do celu tak trzymać super opis a my chcielibyśmy powędrowwać z Panem po tej pięknej Krainie dawnych kurortów zamków itd pozdrawiam Alfreda

Super👍
Gratulacje za podjęcie decyzji
Najważniejsze, żeby robić to co się kocha i w czym naprawdę się spełniamy
Wtedy nasze życie jest bardzo wartościowe i dobrze przeżyte 👍
Pozdrawiam i powodzenia

Miłoszu, jesteś super! Właśnie poświęciłeś swój czas i wiedzę grupie licealistów, którzy spotkanie z Tobą na zamku Grodno, wycieczkę na Wielką Sowę, Szczeliniec będą wspominali z sentymentem. Mają szczęście do świetnych przewodników. Pozdrawiamy serdecznie . Śpiewający biol-chem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *